Ważne telefony

News

Photogallery

Beata Wierzbicka

Prace uczniów

Już niedługo zima będzie!

Pełno śniegu będzie wszędzie!

Będzie mroźno, będzie biało,

Więc wyciągaj sanki śmiało!

Ulepimy też bałwana,

Będzie śniegu po kolana!

Karolina Wenerska, kl V

 

Gdy nastaje świąteczny czas,

Radośniejszy jest każdy z nas!

Choinka stoi w domu piękna,

A na niebie świeci gwiazda betlejemska!

Aleksandra Kamińska, kl. V

 

Święta, święta, święta…

Każda buzia jest uśmiechnięta.

Dzieci choinkę ubierają

I wesołe kolędy śpiewają!

Martyna Piskorska, kl. V

 

CZY TO NA PEWNO BYŁ SEN?

Pewnego roku miałem operację i przebywałem od dwóch miesięcy w szpitalu. Nastał 6. grudzień, dzień, w którym każde dziecko czeka z utęsknieniem na prezenty od Świętego Mikołaja. Było mi strasznie smutno. Może dlatego, że zostałem sam w pokoju. Kolega leżący obok dostał tego dnia wypis ze szpitala i wrócił do domu. Myślałem, że Mikołaj tutaj nie trafi i nie dostanę prezentu.  Przecież nawet nie napisałem do niego listu. Czy wie gdzie jestem i co chciałbym otrzymać? Zresztą jak tutaj przybędzie? Przecież nie podjedzie saniami pod laryngologię i zawoła do pielęgniarek: „ho, ho, ho jestem Mikołaj, przywiozłem prezenty!!!“.

Wieczorem przysnąłem. Obudziły mnie ciche dźwięki dzwoneczka. Panował półmrok. Zapalona była tylko lampka przy moim łóżku. Rozejrzałem się po pokoju, ale nikogo w nim nie było. Popatrzyłem na okno i zdziwiony zobaczyłem ogromne sanie a w nich postać Mikołaja. Czerwone ubranie, czapka i biała broda. Uśmiechnięty pomachał mi. Zaskoczony też mu pomachałem. Nagle rozpłynął się tak szybko, jak się pojawił. Sam nie wiem, czy go naprawdę widziałem, czy to był tylko sen.

Kiedy przyszli rodzice, postanowiłem opowiedzieć im tę historię.  Popatrzyli na siebie, ale nic nie powiedzieli. Może pomyśleli, że mam jakieś przewidzenia po lekach. Mama zapytała tylko, co to za paczka, którą mam pod łóżkiem. Schyliłem się. Rzeczywiście, było tam pudełko. Wiecie co w nim było?  Nie uwierzycie! Prezent i to taki, o którym marzyłem! J

Jakub Kachel, kl. V

„Tuptusiowe opowiastki”

fragment opowiadania

     Był ciepły dzień. Słońce świeciło mocno i przyjemnie, a delikatny wiatr wiał lekko na moją twarz. Wprowadziło mnie to w leniwy i spokojny nastrój. Leżałam na kocu w ogródku. W oddali brzęczały pszczoły i śpiewały ptaki. Powoli zamykały mi się oczy, gdy poczułam dotyk czyjejś dłoni. Odwróciłam głowę - to była Martyna, moja przyjaciółka. Nie zdążyłam się zastanowić, skąd ona się tu wzięła, bo złapała mnie za rękę i pobiegłyśmy przez złote pole zbóż do lasu. (…)

   Zauważyłyśmy nieopodal malutkie krzewy, na których pod listkami rosły piękne, granatowe jagody. Podeszłyśmy bliżej, aby skosztować tych smacznych owoców. Wtedy pod jednym z krzewów zauważyłyśmy śpiącego zająca.

Starałyśmy się podejść do niego po cichu, lecz on nas usłyszał. Wyskoczył z trawy, a my się potwornie wystraszyłyśmy. Chciałyśmy się schować w trawie, ale była zbyt niska i zajączek nas spostrzegł. Skacząc zwinnie po łące, zbliżył się do nas. Ku naszemu zdziwieniu zwierzątko nagle przemówiło:

- Witajcie dziewczynki, mam na imię Tuptuś i mieszkam w pobliskim lasku.

Przez chwilę oniemiałyśmy… Nie wiedziałyśmy, co się dzieje. Z początku uznałyśmy to za żart, ale nie było nam do śmiechu…

- Dzień dobry, zajączku, miło cię spotkać. Przepraszamy, nie chciałyśmy ciebie obudzić - wydusiłam z trudem.

- Nic się nie stało, dziękuję, że wybudziłyście mnie z drzemki, bo przespałbym tak piękny słoneczny dzień. Chciałbym wam się odwdzięczyć i mam wspaniałą propozycję.

Dalej nie mogłyśmy uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Zając zmierzył nas wzrokiem i powiedział:

- Pomyślałem, że mógłbym oprowadzić was po lesie i pokazać piękne uroki tego zakątka. Drogie koleżanki, nawet nie wiecie, ile ciekawostek można spotkać i dostrzec w kniei.(…)

- Zostawię was teraz na chwilę z moim przyjacielem Stukiem – Pukiem, a sam zbadam teren. Zaraz wracam…

Na drzewie siedział dzięcioł. Miał czarny grzbiet, wierzch głowy i ogon. Jego skrzydła również były czarne z białymi plamami, a pierś jaskrawoczerwona.

Stanęłyśmy i wpatrywałyśmy się w tego ciekawego i pięknego ptaka. On jednak nie zwracał na nas uwagi. Stukał dziobem o korę drzewa. Puk, puk, puk – robił to tak szybko, że nie nadążałyśmy z liczeniem.

- Kikikim jesteście? Co tu robicie?

Opowiedziałyśmy o tym, jak znalazłyśmy się w lesie, jak spotkałyśmy zajączka, który był bardzo miły i opowiedział nam o rożnych grzybach rosnących w lesie.

- Zając, to mój dododobry kolega! - ucieszył się dzięcioł.

- Zając powiedział nam, że nikt w lesie nie zna się tak na drzewach jak ty! - powiedziała Martyna

Dzięcioł dumnie uniósł głowę, tak wysoko, że stracił równowagę i zachwiał się. Spojrzał na nas, mrużąc oczy i powiedział:

- Tak, zając miał rację. Nazywam się dr Dzięcioł Stuk-Puk i jestem powszechnie szanowanym lekarzem drzew!!

- Doktor? Lekarz? - zdziwiłyśmy się

- Tak, wydobywam spod kory owady oraz ich larwy, które powodują choroby drzew – wyjaśnił dzięcioł.

- Eee, fuj, to trudna i nieprzyjemna praca- westchnęłyśmy ze współczuciem

- Dla mnie nie! Tak się składa, że to przy okazji mój ulubiony popoposiłek!- odparł z dumą dzięcioł.

Nic nie odpowiedziałyśmy, ciesząc się w duchu, że nie jesteśmy dzięciołami...

- Czy tylko tym się odżywiasz? - zapytałam

- Lubię jeszcze owoce i nananasiona, orzechy włoskie i laskowe, nasiona drzew iglastych. Najsmaczniejsze są sosnowe – rozmarzył się dzięcioł Stuk -Puk.- Chociaż dużo czasu zajmuje mi rozkuwanie szyszyszyszek! - dodał.

 Dominika Cinka i Martyna Piskorska (kl.V)

Aktualności

Kontakt

  • Szkoła Podstawowa w Kaławie
    Kaława 92, 66-300 Międzyrzecz
  • 95 741 13 93
    SEKRETARIAT 533 392 710

Galeria zdjęć